Sztafeta CTL Logistics w Mistrzostwach Polski w triatlonie na dystansie IronMan Borówno 2012 r. , czyli

JEST MOC!

Wśród wielu innych imprez sportowych, w których brali do tej pory zawodnicy CTL Logistics ten start zdecydowanie się wyróżniał. Od początku bowiem planowaliśmy, że celem naszym nie będzie tylko zaprezentowanie się jako firma, ale również postaramy się powalczyć o pozycję medalową.Przygotowania do wrześniowego startu ruszyły już pod

koniec stycznia,

gdy po uzyskaniu zgody Prezesa Jacka Bieczek na listę sztafety w Otwartych Mistrzostwach Polski na dystansie IronMan wpisani zostali:

1. Tatiana Nowak (3,8km pływanie)
2. Michał Łubian (180km rower)
3. Artur Smotryk (42,195km bieg)

Analizując czasy uzyskane przez sztafety w poprzednich latach wydawało się nam, że mamy naprawdę realne szanse aby zająć miejsce na podium pod warunkiem, że wykonamy swoje plany treningowe. A nie były one proste do realizacji. Tatiana kilka razy w tygodniu zrywała się z przysłowiowymi kurami z łóżka, aby zaraz po szóstej rano, przed pracą wykonać na basenie trening wytrzymałościowy. Ja z racji idealnej odległości z domu do pracy mogłem codziennie pokonywać ją rowerem, co w rocznym bilansie dało mi ponad 5000km, ale w weekendy dodatkowo ustawiałem się na kolarskie treningi z ursynowską grupa mastersów aby poćwiczyć dodatkowo jazdę z większymi prędkościami. Najtrudniej miał Artur, którego odpowiedzialna, zmianowa praca Rewidenta taboru bardzo utrudniała realizację planów treningowych. Podbiegi, rytmy, interwały, biegi z narastającą prędkością i wiele innych elementów, które niczym kamienie węgielne stanowią podwaliny sukcesu, Artur musiał często wykonywać po zmroku.
Tak minęła zima i wiosna.

Początek lata

zaś sprawił nam niespodziankę. Tatiana postanowiła dokonać istotnej zmiany w swoim życiu i przeprowadzić się do Paryża, co naturalnie implikowało również zmianę miejsca zatrudnienia. Obiecała nam jednak, że w pierwszy weekend września przyjedzie do Borówna pod Bydgoszczą i wystartuje w naszej sztafecie.

W lato po kontrolnych startach w zawodach triatlonowych czułem, że raczej jest moc. Cieszyło mnie to bardzo, gdyż od zawodnika na rowerze stosunkowo dużo zależy. Jego część to ponad połowa czasu zawodów i obsuwy w tym obszarze zwykle nie daje się już naprawić podczas biegu.
Pod

koniec sierpnia

z Francji przyszła kolejna wiadomość. Tatiana z powodów zdrowotnych nie będzie mogła wystartować a znalezienie innego zawodnika nawet w tak dużej firmie jak nasza, który popłynie we wrześniowym jeziorze prawie cztery kilometry w czasie poniżej jednej godziny może być niewykonalne. Piszę jednak emaila do wszystkich zawierającego propozycję startu bez większych szans na jakikolwiek odzew. Zgłaszają się trzy osoby, z których dwie po ustaleniu szczegółów i testowych wizytach na basenie rezygnują. Na placu boju został tylko młody Sytuator z CTL Express – Artur Niewiadomski. Artur nie miał przeszłości pływackiej, ale często w zbiorniku wodnym niedaleko swojego domu pływał długie dystanse… stylem klasycznym, czyli popularną żabką. Zwykle tak długie dystanse pokonuje się w triatlonie specjalną, długodystansową odmianą kraula, a żabka dodatkowo – z racji specyficznego napędowego ruchu nogami zupełnie nie nadaje się do pływania w piance pływackiej. To dawało do myślenia, ale po kilku rozmowach z Arturem postanowiłem mu zaufać i po rozmowie z dyrektorem zawodów stał się oficjalnym członkiem drużyny CTL Logistics.
W sobotę, w

pierwszy dzień września

wyruszyliśmy z trzech polskich miast nad Zalew w Borównie. Obaj Arturowie, dzięki ogromnej dobrej woli ich szefów (Grzegorza Hałasiewicza, Krzysztofa Namysła, Krzysztofa Żmii i Szymona Makowskiego) mogli skorzystać ze służbowych aut.
Wieczorem zostaliśmy zaobrączkowani identyfikatorami umożliwiającymi wejście w strefę zmian, a ja złożyłem rower, sprawdziłem jego stan techniczny i wprowadziłem go do boksu.rowery
Tego dnia czekała nas jeszcze

bardzo miła niespodzianka.

Sławek Stawski, dostawca oprogramowania wspomagającego logistykę i mieszkaniec okolic Bydgoszczy postanowił nas odwiedzić i zaprosił naszą drużynę na kolację.
– No zamawiajcie – mówił – szczególnie polecam wam pieczeń z dziczyzny. Ku jego zdziwieniu jednak członkowie sztafety poprosili o makaron, wprawiając w osłupienie tak Sławka jak i szefa kuchni. Kolacja bowiem przed tak długimi zawodami musi być wyłącznie węglowodanowa, i tym niestety razem nie dane nam było spróbować specjalności zakładu. Atmosfera przy stole była jednak niezwykle serdeczna i ciepła i bardzo poprawiła nam nastroje przed zbliżającym się dniem startu.

Niedziela, 5:30

Wstajemy wszyscy, mimo, że Artur Smotryk będzie startować dopiero ok. trzynastej. Artur Niewiadomski i ja zjadamy lekkie śniadanie i wszyscy wychodzimy na plażę przy jeziorze, gdzie punktualnie o 7:00 rozpocznie się start. startArtur naciera się oliwką i zakłada czepek z numerem startowym. Jest gotowy. Zwraca jednak na siebie uwagę, gdyż pośród bez mała setki zawodników chronionych przed zimnem wody triatlonowymi piankami on jako jedyny ubrany jest wyłącznie w kąpielówki, czepek i okularki.

7:00

Sędzia zawodów daje znać i rzesza zawodników wbiega w chłodne wody jeziora by rozpocząć pierwszą z czterech pętli wokół dwóch żółtych boi. W świetle wschodzącego słońca i w oparach mgły wyglądają niczym stado delfinów podążających na ruję. Odprowadzamy wzrokiem Artura, naprzemian wynurzającego i zanurzającego się pod powierzchnię. Czy da radę, czy się nie podda, jak sobie da radę?

7:22

artur_nPierwsi zawodnicy z czołówki rozpoczęli kolejną pętlę a my wciąż wypatrujemy naszego żabkarza. Ja pomagam sobie teleobiektywem aparatu, ale kierunek pod słońce i ostatnie poranne mgły uniemożliwiają mi identyfikację. Wreszcie jest!

Widzimy go, skupiony wybiegł z wody, okrążył boję brzegową i rozpoczął kolejne okrążenie. Na jego twarzy widać było zmęczenie, ale krok, jakim się poruszał dawał nadzieję.
Charakterystyczny strój – a raczej jego brak – został oczywiście zauważony przez komentatora, który nie szczędził słów uznania dla naszego śmiałka.
– Zobaczymy, jak popłynie drugie kółko – powtarzaliśmy z pozostałym na brzegu Arturem. Teraz się wszystko okaże.

7:44

Znów na horyzoncie pojawia się Artur. Drugie okrążenie robi w podobnym tempie jak pierwsze. Tak umawialiśmy się wcześniej.
– Pamiętaj – radziłem. Pierwsza połowa spokojnie. Jak będzie moc, przyspieszysz na trzecim.

8:01

Do brzegu dopływa uczestniczka pierwszej na razie sztafety firmy Novo Nordisk. Wybiega z wody i zmierza w kierunku strefy zmian.

8:04

Artur kończy pętlę dwie minuty wcześniej! Przyspieszył! biegnę do boksu rowerowego, gdzie Artur za kilkanaście minut przekaże mi chip mierzący czas.

8:17

Zakładam buty kolarskie i zapinam pod brodą kask. Jestem gotowy. Co chwila podbiegają uczestnicy innych sztafet. Widzę ich szczęśliwe miny. Oni wykonali już swoje zadania. Teraz wszystko w rękach kolarzy i biegaczy.michal
– Do zobaczenia na mecie! – krzyczą swoim zmiennikom
W boksie zostaje coraz mniej rowerów. Ile jeszcze będę czekać? – zastanawiam się, ale moje rozważania przerywa umięśniona sylwetka Artura. Porusza się odrobinę charakterystycznie, ale nie sposób wymagać nienagannej techniki biegu od kogoś, kto przed chwilą pokonał w lodowatej wodzie prawie cztery kilometry. I to żabką! Odpina transpoder. Zakładam go szybko na nogę i wybiegam ze strefy zmian nad matą rejestrującą początek mojego czasu. Siadam na rower i zaczynam moją część.
Staram się jechać tak, aby równo dostarczać moc do pedałów. W zależności od wiatru i nachylenia prędkość moja wacha się od 29, do ponad 40km/h. Mam do przejechania sześć pętli po 30km. Do ramy izolacyjną taśmą przymocowane mam żele energetyczne i domowej roboty ciasteczka orzechowe. To wszystko popijane izotonikiem z litrowego bidonu musi wystarczyć mi za paliwo do końca trasy.
Udaje mi się mijać naszych konkurentów, co wprawia mnie w dobry nastrój. Jest moc! Boję się odrobinę o kolana, które w pewnym momencie mogą zacząć nieprzyjemnie kłuć. Nic takiego się jednak nie dzieje i po pięciu godzinach i 26 minutach dojeżdżam do końca.
Wydawało mi się, że minąłem tyle sztafet, że powinniśmy zajmować już medalowe miejsce. Cały czas jednak nie odpuszczam, gdyż wierzę, że Artur Smotryk również będzie walczył o pozycję, a każda minuta, którą urwę, jemu przyda się podwójnie.
Ku mojej radości w boksie stoją nie dwa, a tylko jeden rowery!
Artur Niewiadomski, zregenerowany i znów pełen energii informuje nas, że mamy 35 minut straty do prowadzącej sztafety. To bardzo dużo.
– No cóż – myślę sobie – Pudła już raczej nie oddamy, a srebrny medal też ślicznie wygląda. Postanawiam jednak sprawdzić wszystko dokładnie. Część biegowa składa się z ponad pięciokilometrowej pętli, którą zawodnicy muszą pokonać ośmiokrotnie. usiadłem przy nawrotce czekając ze stoperem na naszych konkurentów. Czy wystawili równie dobrego biegacza jak pływaczkę?

27:12

to nie godzina, a czas ich okrążenia. Ile pokonanie tego samego dystansu zajmie Arturowi Smotrykowi? Wybiegłem mu na przeciw. Artur pokazuje mi czas na swoim stoperze: 22:06! Jest szansa! artur_sJeśli Artur wytrzyma tempo, a nasz przeciwnik nie przyspieszy, to ich dojdziemy!
Pogoda, wspaniała dla kibiców jest zupełnie fatalna dla biegaczy. Stojące, gorące ciężkie i duszne powietrze powoduje, że zawodnicy wyglądają jakby przed chwilą brali prysznic w ubraniu. W dodatku to słońce. Biegnę do Expo towarzyszącego zawodom aby sprawdzić ceny biegowych czapeczek. Właścicielowi sklepu Olimpius.pl czapeczki się właśnie skończyły, ale ten złoty człowiek pożycza mi swoją. Zakładam ją na kolejnym okrążeniu Arturowi i Idę się wykąpać. W tym czasie drugi Artur czuwa z izotonikiem i żelami energetycznymi aby naszemu biegaczowi „przychylić nieba” – wszak od niego teraz wszystko zależy.
Gdy wracam przebrany widzę jak do nawrotki zbliża się biegacz z konkurencyjnej sztafety Novo Nordisk.
– Proszę państwa, pierwsza sztafeta rozpoczyna siódme kółko – relacjonuje z przyzwyczajenia komentator.
– Już nie pierwsza, załamanym głosem odpowiada zawodnik.
– To my, to my, CTL Logistics, my teraz prowadzimy! – odkrzykuje mi i komentatorowi rozentuzjazmowany Artur Niewiadomski. Który kilka minut temu podawał napój Arturowi Smotrykowi.
– Artur ma moc! Już nie odpuści.
To widać. Artur Smotryk, biegacz na miarę profesjonalnych wyników, medalista Maratonu Warszawskiego był już skazany na zwycięstwo.
Dobiegł do mety z najlepszym indywidualnym czasem zawodów w trzy godziny i siedemnaście minut.

17:13

metaRozpiera nas szczęście. Ani ja, ani Artur Niewiadomski nie zwyciężyliśmy nigdy w zawodach takiej rangi. Robimy sobie pamiątkowe zdjęcie na mecie i postanawiamy zostać do dekoracji, która odbędzie się o 22:30, gdy do mety dobiegnie ostatni zawodnik.
Zasięg sieci komórkowych w Borównie jest dosyć umowny, więc Wszyscy wysyłamy szczęśliwe esemesy informujące o naszym sukcesie. Wśród nich jest jeden mój:
„Panie Prezesie – melduję wykonanie zadania”.

podium

Kategorie: Sport